piątek, 31 października 2014

Rozdział 9 {dziwny dzień}

-Clari, nie poznajesz mnie? Clari, Clari to ja przecież Diego! - nie mogłem uwierzyć...
- Proszę się do mnie nie zbliżać, zaraz wezwe ochronę! - Clari groziła.
Chciałem coś powiedzieć, ale w tej chwili do sali wskoczył lekarz.
- Proszę Pana! Niech natychmiast opuszczą salę pańske nogi! Mówiłem żeby jej nie budzić, jest w ciężkim stanie...
Clari zasneła.
- Tak, rozumiem Pana, zaraz wyjdę. Mam jednak jeszcze jedno pytanie. Czy mogą pojawić się dolegliwości takie jak amnezja? - szeptałem.
- Ttak...ale to szybko minie.Znaczy się zależy. Najwiecej czasu amnezja może zająć z 3 miesiące.
- Tak, już rozumiem. Do widzenia.
Pocałowałem Clari delikatnie w policzek po czym wyszedłem z sali i ruszyłem do domu.
*Clari*
Po odejściu lekarza z sali zaczęłam myśleć o Diego. Tak, Diego, pamiętam jego i jego krzywdę, którą mi uczynił. Nie miałam amnezji, ale może przez to Diego mnie doceni...

Parę dni później wyszłam ze szpitala. Wciąż rozmyślałam dlaczego Diego nie przychodził. Pewnie był zapatrzony w swoją nową dziewczynę.
Spacerując przez park o godzinie 18:00 słyszałam jak ktoś podąża za mną. Nikogo nie zauważyłam. Szłam dalej.
Gdy już wychodziłam z parku ktoś zawiązał moje usta i nos grubą chustą. Po paru sekundach straciłam przytomność.
Dopiero odzyskałam władze nad swoim ciałem i umysłem po 1:00. Pomieszczenie w którym się znajdowałam było podobne do  mieszkania. Jedyne co widziałam to pomarańczowy plecak na rogu pokoju. Po paru minutach doszłam już całkowicie do siebie. Zauważyłam mężczyznę stojącego obok mnie.
- Księżniczko, wiesz gdzie już jesteś?
Dostrzegłam Diego. Zawsze on. W studiu "Violetty" Diego, w McDonaldzie Diego, tutaj Diego. A próbowałam znów udawać zanik pamięci.
- Przepraszam, gdzie ?
- Proszę cię Clara, wiem że udajesz.
- co? Diego, naprawdę Cię nie pamiętam!
Zaraz co? Szlag...
Diego uśmiechnął się do mnie po czym mnie przytulił. Odepchnęłam go od siebie.
- Diego...poczekaj. Co to była za szatynka?
- Aaa, ta. To Amelia. Po prostu próbowałem sprawdzić czy chcesz być ze mną...
- Jeśli trzymałeś ją za rękę tylko dla stworzenia zazdrości, udało ci się..
Uśmiechnęłam się do niego.
Diego podniósł mnie i dopiero teraz uświadomiłam obie, że to mieszkanie Diego. Zaniósł mnie do łóżka i położył wygodnie. Potem on sam się położył obok mnie. Przybliżał się do mnie w każdą sekundą.
Ja uśmiechnęłam się i objęłam go na szyi po czym zaczęłam całować. Diego zajął się moim ubiorem górnym. Zdjął mi koszulkę. Trochę się obniżył a wtedy zdejmował mi spodnie. Ja też zdjęłam mu koszulę i spodnie. Zaczęliśmy się całować, przytulać, pieścić...Było mi tak ciepło przy ciele Diego...
__________________________________
Rozdział zakończył się dość spokojnie...znaczy prawie spokojnie ;)
Dedykuję ten rozdział Skai, Justyni, B, Skylark, Likusi, simplemente Sandrze...a szczególnie Vice. Tak, to ty Vika ;) Nie kończ swoich opowiadań o Dielari, proszę. Uwielbiam ich bardziej od Germangie (lecą hejty xd) a na blogach jest strasznie mało o nich, a moje opowiadania nie są dla mnie ciekawe...nawet jeśli już skończyłaś ten 8 rozdział bardzo dziwnie...XD to proszę, zacznij nową cześć opowiadań.
Twoja wierna fanka, Flor <3

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 8 {durny Diego}

Gdy byłam w Mac'donaldzie siedziałam przy oknie. Jedząc sałatkę poczułam jakby ukucie w serce. Coraz bardziej czułam ból. Zrozumiałe - czułam ogromny ciężar na sumieniu. Ale dziwnie wyobrażałam sobie, że zaraz coś się zdarzy nieprzyjemnego. Hmm...
Dalej dojadałam sałatkę.

Nagle do restauracji podszedła prawdopodobnie para. Nie trzymali się za ręce, lecz widać było jak co 3 minuty całował ją w policzek. Wyglądali jak naprawdę zakochana para. Ona miała włosy do bioder, brunetka lub szatynka, nie było zbytnio tego widać w blasku księżyca. On miał bluzkę podobną do Diego...nie nie, Diego pewnie teraz siedzi z chłopakami w jakiejś pizzerii. Kurtkę miał fioletową a włosy dziwnie podniesione do góry...
Weszli do środka, on ją obciskiwał. Brzuch zaczął mnie boleć. Spojrzałam w jego oczy...
- Diego? - spytałam
- Co?
- Diegoo.., to ja Clara. - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie znam żadnej jakieś Clary...zaraz, Clari?!
Zaprzeczyłam głową z niedowierzaniem.
- Nie. Nie znasz mnie. Nigdy mnie już nie poznasz.
- Próbował mnie zatrzymać, ale ja wybiegłam z restauracji z niezwykłą szybkością. On za mną.
Jak mógł mi to zrobić? Drugi raz? A ja głupia myślałam, że w moim sercu znów pojawiła się miłość.
Słyszałam jak Diego coś do mnie krzyczy, ale nie słuchałam go. Tylko usłyszałam "zatrzymaj się, samochód jedzie!"
- Jaki samochód? - powiedziałam cicho o odwróciłam się w jego strone, jednak dalej biegnąc przed ciebie w nieznanym kierunku.
Usłyszałam głośne trąbnięcie, które mnie ogłuszyło i nagle przewróciłam się nie widząc sporej różnicy pomiędzy chodniem, a drogą. Mocno uderzyłam się o przód auta w brzuch. Straciłam przytomność, lecz znów się przebudziłam. Leżałam na drodze, samochodu już nie było a przed moją twarzą klęczał Diego. Ja głośno dysząc patrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- Clari, proszę.... - szepnął Diego.
- Nie podchodz do mnie już więcej. - powiedziałam i znów straciłam przytomność.

*Diego*
No takie...Clari jest teraz na operacji.
Ja nic nie rozumiem. Sama tego chciała. Byśmy byli przyjaciółmi...
- Pani Maria Alonso została właśnie przywieziona z operacji. Może pan usiąść obok niej, ale proszę ją nie budzić. Pan jest jej rodziną?
- Nie...dokońca.
- Wpuszczamy tylko rodzinę.
- Jestem jej...mężem. - skłamałem
- Dobrze, może pan wejść. - lekarz pokazał salę.
Zobaczyłem Clari nie zbyt poturbowaną. Piękna była jak zawsze, tylko że spała.
- Gdy podchodziłem do niej zawadziłem o krzesło a ona się obudziła.
- Kim jesteś? - zapytała
- Clari, to ja, Diego, zaraz Ci wszystko wytłumaczę...ale na razie odpoczywaj.
- Jaka Clari? Do kogo ty to mówisz?!

oooooooooooooooooooooooooooo
iiii...... masakra xd
Chciałam chociaż trochę napisać coś bardziej realistycznego, ale to chyba nie byłoby możliwe, by Diego 2 razy zdradził Claritę XD
#Komentujcie
#Hejtujcie
#Motywujcie

~ F. <3

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 7 {trudna rozmowa}

Tak mijały dni, tygodnie. Za 3 tygodnie  kończymy 2 sezon "Violetty". Za niedługo będę występować w "Groupie". Zaczęły się już próby. Gram Sandrę, fankę Beatlesów. Ja z Diego ukrywaliśmy fakt, że chodzimy ze sobą. Nie byliśmy zbyt czuli, ponieważ chcieliśmy, by uważali nas za pare dobrych przyjaciół, takich jak Facu i Cande. I tak fani podejrzewali nas o mały romansik po ogromnej ilości zdjęć szyfrów na Twitterze, lecz nie chciałam zbytnio przybliżać się do Diego. Dla mnie było to wszystko zbyt szybko.

Dziś wstałam bardzo wcześnie, o 13:00. Był to weekend. W poniedziałek kręcimy odcinek, w którym moja bohaterka wyjeżdża do Francji do pracy. A Tini, Lodo, Jorge i Diego wyjeżdżają do Hiszpanii.
O 14:00 wstałam i uporządziłam się. Pół godziny później zjadłam śniadanie, lecz że o 15:00 zwykle jem obiad, postanowiłam, że jak zjem śniadanko to ruszę do Mac'donalda po sałatkę. Gdy już wychodziłam, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Cześć, piękna...przyjaciółko. - przywitał się Diego.
- Witaj...Diego. -  odpowiedziałam.
- Jak tam u Ciebie, księżniczko? - zapytał czule.
- W największym porządku, księciu z bajki. - powiedziałam. Zaraz, co?
- Nie! Mam dość. Mam dość twojego towarzystwa. Mam dość, że bez przerwy chodzisz za mną! Wybacz, jesteś zbyt idealny, byśmy byli razem. Bądźmy tylko przyjaciółmi. Proszę. - powiedziałam
Można powiedzieć że to był bulwers, ale tak nie może być.
- Clari, rozumiem, że dzieję się to wszystko zbyt szybko, ale wybacz, taki już jestem. Chcę być z Tobą. Ale rozumiem, jeśli powiesz byśmy byli tylko przyjaciółmi.Dla mnie jest najważniejsze tylko byś czuła się szczęśliwa. - powiedział w miarę spokojnie.
- A myślisz, że nie marzę przytulić ciebie? Każda dziewczyna marzyłaby o tym, a los padł na mnie. Akurat na mnie. Diego, jestem przecież....no...na pewno nie wyjątkowa. Gram w teatrze w peruce, która pachnie koniem i choć wiele mnie to kosztuje, rozwijam się...
- No i dlatego z tysięcy moich wielbicielek na świecie, wybrałem właśnie ciebie...
- dlaczego?...- przerwałam
- Dlatego, bo kierujesz się swoim mózgiem, a nie egoizmem.
Mylisz się, jesteś bardzo wyjątkowa. Miliony v-lovers na świecie chcą być jak Tini. Są zrozumiałe, hamskie i chcą być w centrum uwagi. Znaczy się niektóre v-lovers. A ty? Żyjesz własnym światem. En Clari Mundo. - powiedział już donośnym głosem  - -- Diegoo...
- Ja wiem, dzieję się to niezwykle szybko. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, wierzę w miłość od pierwszego słowa, od pierwszego uśmiechu na twojej przepięknej twarzyczce. Zrozumiem twój wybór, jeśli ze mną się roztaniesz. Widzisz, nawet takie "ciacho" jak ja może stracić głowę i serce. Dla niektórych, dla normalnej przeciętnej dziewczyny, ale dla mnie...dla mnie jesteś odnalezioną drugą częścią mojego serca, której zawsze mi brakowało. Która uśmiechem rozpogodni mi szary dzień, która swoją inteligencją będzie podejmować nawet najtrudniejsze decyzje i która będzie wobec mnie szczera i otwarta.
- Masz rację.To niesamowite co ty powiedziałeś. Nie dostrzegałam tego przedtem. Jesteś jeden w swoim rodzaju. Kocham Cię. - wydusiłam z siebie słowa, które myślałam że już nigdy nie powiem. Myślałam, że zaraz znów poczuję ten ciężar na sercu, ale było odwrotnie. Czułam niesamowite odczucie - miłość. Miłość którą przeklinałam 2 lata. Ona powróciła.
- A ja...ciebie - powiedział Diego niepewnym głosem, patrząc na mnie i moją minę, która przypominała wystraszoną dziewczynkę.
Wyszedł bez pożegnania. Ja patrząc na czas, który wskazywał już 16:00 wyszłam z domu. Myślałam, że zobaczę go po drodze, ale już go nie było.
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Przepraszam, że nie pisałam 12 dni, nie miałam weny ;)
Teraz poza tym też napisałam bez sensu, ale pamiętajcie, że mam jedynie 11 lat, no 12 ;)
Komentujcie i piszcie swoje pomysły na następny rozdział, bo wena mi uciekła :/
~ Flor <3

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 6 {Niespodzianka od Diego}

Po 10 minutach doszłam do siebie po silnych lekach, lecz byłam zbyt jeszcze słaba by się podnieść. Słyszałam rozmowę Diego z lekarzami.
- To tylko zasłabnięcie. Proszę się nie martwić. Jest w dobrym stanie i pewnie to już końcówki jej słabego samopoczucia, lecz polecam pojechanie do domu - powiedział jeden z lekarzy.
-  Bardzo dobra wiadomość. Oczywiście zaraz wrócimy do domu. Dziękuje bardzo za pomoc. - podziękował Diego.
Wszyscy się na nas patrzyli.
- Clari - podszedł do mnie Diego.- hmmm...czas do domu!
Wstałam jednym podciągnięciem z podłogi.
- Przepraszam, ze znów nie udała się randka.- zasmuciłam.
- To ja przepraszam, że z tobą do toalety nie chodzę. - zażartował Diego(mam nadzieję, że to był żart).
-Diegoo...! - powiedziałam i jednym machnięciem łokcia uderzyłam Diego prosto w brzuch.
- Widzę(i czuję), że już wyzdrowiałaś. - znów zażartował ten debil, no dobra, w końcu mój debil.
Pokazałam tylko ruchem jakbym jeszcze ram mu przywaliła.
- Okey, okey... - zaśmiał się Diego. - musimy wracać do domu.
Wyszliśmy z restauracji, po czym ruszyliśmy do domu. Zaraz? Do domu? ale takiego jednego? Byłam zbyt senna by nad tym myśleć, ponieważ te leki, które podał mi lekarz były otumaniające. Szłam wtulona w Diego. Nawet nie zauważyłam, że mijamy mój dom i idziemy w inną stronę. Gdy już głowę podniosłam do góry zobaczyłam biały, nowoczesny dom z basenem i oświetleniem.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam Diega.
- To dom w którym mieszkam z ciocią i wujkiem.
Nagle drzwi do tego wspaniałego domu otworzyła kobieta około 50-60 lat.
- Diego. A to ty jesteś ta Clara, tak? - powiedziała przyjaznym głosem.
- Clari. Clari woli gdy mówią na nią Clari. - oburzył się Diego.
- Ale Clara też mi odpowiada. - powiedziałam przez zęby do Diego. Do drzwi wskoczył pan, tez około 60 lat.
- Bardzo mi miło. Nazywam się Ignacio .To moja żona Sandra*. Pochodzi w Polski. Ja jestem z Rosario.
- Ja też! Pamiętam pana. W dzieciństwie tata zawsze gdy pan przychodził, mój tata wołał: Clari, pan Ignacio przyszedł!. Wy pracowaliście z moim tatą przez długie lata. Dopóki go nie stało...
- Tak, mi też przykro z powodu twojego taty. Dobry człowiek z niego był...
*Myśli Diego*
Zobaczyłem ze z pięknego pyszczka Clari zaczynały kapać pojedyncze krople łez.
Zmieniłem temat.
- Ciociu, może tak wpuścisz nas do środka, bo Clari zaczyna drżeć. - zapytałem
- Oj, tak oczywiście. - powiedziała ciocia załamanym głosem przez ojca Clari.
*Myśli Clari*
Weszliśmy do domu, który choć na zewnątrz wyglądał nowocześnie, z środku wyglądał góralsko. Wszystko z drewna. Kominek, stół i krzesła...
- Ale tu...pięknie - odezwałam się
- Dziękujemy bardzo, Clari. Może tak zaparzę herbaty i przyniosę album ze zdjęciami małego Diega? - zapytał wujek Diego
- Świetny pomysł! - odpowiedziałam.
Widziałam w oczach Diega myśl "wiedziałem, że tak się skończy...".
- Chętnie zobaczę cię z samych pieluszkach! - zażartowałam (co jeden punkt dla mnie. Jest 2:1).
- Ha, ha, ha...- powiedział sarkastycznie Diego.
Potem oglądaliśmy te zdjęcia i je omawialiśmy. Diego cały czerwony jak burak wyglądał bardzo słodko.
Wypiliśmy herbatę i zjedliśmy kolację, bo w końcu nic nie zjedliśmy w restauracji. Pani Sandra opowiedziała mi o tradycji. W ich pokoleniu dużo razy kobiety były starsze od mężczyzn o jeden rok, co przynosiło szczęście im, i ich dzieciom...
Tak świetnie rozmawiało mi się z  wujkiem i ciocią Diega, że nawet nie zauważyłam, jak wybiła godzina...
- 01:00, o nie! Diego, muszę wracać do domu. Niech to...(bluźniłam w myślach)...szlak!
Nie wiedziałam, że to była to część z planu Diego.
- Clari, w żadnym wypadku! Nigdzie nie idziesz! Jeszcze ktoś cię potrąci, albo ukradnie...
"Albo zgwałci..." dodałam.  - U góry będziesz spać. Zaraz przyniosę ci komplet piżamy.
- Ale że ze z Diego?! - zapytałam oburzona.
- Nie...jest jeszcze jeden wolny pokój. Tam będziesz spała przez tą noc.
- Dobrze. Zgodzę się tylko dlatego, bo państwo jest bardzo uprzejme. - powiedziałam
- Mów na nas wujek i ciocia. Od teraz jesteśmy rodziną. - powiedział "mój wujek".
"Tiaaa" pomyślałam. W głowie ciągle odbijało mi się słowo "rodzina".
Pożegnałam się z "wujkami" i Diego pokazał mi gdzie jest łazienka, a gdzie pokój, w którym mam nocować.
Umyłam się i przebrałam z piżamkę(jakoś miałam ochotę na zdrobnienia).
Weszłam do pokoju. Za plecami usłyszałam zamykające drzwi kluczem. Gdy odwróciłam się ujrzałam...
- Diego??!! Co ty tu robisz?! - krzyczałam
- Spokojnie Clari, spokojnie. Po prostu ja...ja nie mogę już więcej ukrywać to, co chce. Kocham cię Clari...
Zaczął mnie przybliżać do szafy. Oparłam się, a Diego położył ręce na mojej talii i zaczął powoli podwijać moją górę od koszulki...
- Diego, ja...ja nie mogę...
Diego popatrzył na mnie rozczarowanymi oczami.
- No, niech ci będzie... - powiedziałam. - Zdejmij koszulę.
Diego posłusznie zdjął swoja koszulę.
I tak oto...
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
...7 rozdział XD Nie no, wiecie o co chodzi... :)
* Imię na cześć osóbki, która wchodzi na mój blog i zostawia ślad. Dziękuje Ci, kochana Sandro <3.

Dedykuję ten rozdział Vikusi, Justynce i...Sandrze, simplemente Sandra :P Nie no, mojej kochanej Sandruni :*
A także Skajles i B(Belladonnie, Oli), które mam nadzieję, że kiedyś zaglądną na mój blog :/

Dobranoc! (21:55)



środa, 1 października 2014

Rozdział 5 {mój książę - Diego <3}

- Clari?!!? Boże, Clari coś ty zrobiła? - załamał się Diego patrząc na stół z opróżnionymi buteleczkami na leki.Nie czekając ani chwili dłużej zadzwonił po pogotowie.
- Zaraz będziemy - powiedzieli panowie przez telefon. Nagle otworzyłam oczy.
- Diegoooo...co ty..
- Clari! Wszystko ci wyjaśnie potem, teraz musimy, a najbardziej ja muszę modlić się by karetka przyjechała w miarę szybko.
- Źle mi. Diego, ja..m - z moich oczu zaczynały kapać łzy.
Diego przytulił mnie i zaczął kołysać , przez co zasłynęłam, ponieważ mój stan był ciężki.
Karetka przyjechała po 20 minutach. Zmierzyli mi puls, który o wiele się zniżył. Pojechaliśmy do szpitala, gdzie byłam połączona z ogromną ilością przewodów. Odwróciłam się w drugą stronę, gdzie siedział załamany Diego.
- A jeśli się już nie obudzi? - szeptał do siebie.  Wyciągnęłam rękę i zaczęłam mocno ściskać rękę Diego. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Na jego twarzy znów zawitał uśmiech.
- Clari, już ci wszystko tłumaczę...
- Diego, nie zdradzałeś mnie, tak?
- Nigdy w życiu!
- No i tyle. Nie jestem taka jak inne- -- Dlatego ciebie kocham, Clari - powiedział.
- A ja Ciebie. - odpowiedziałam i tak oto nastał najlepszy dzień w moim życiu. Najlepszy pocałunek. Namiętny, długi...Nagle maszyna podłączona do mnie zaczęła piszczeć. Zaczynałam się dusić. Co chwilę zamykałam oczy. Wszystko zaczynało się rozmazywać. Usłyszałam tylko głos Diega wołającego lekarza...
- Clari. Clari obudź się, proszę. - powiedział Diego.
- Diego, kiedy stąd wyjdę? - nienajszybko, ale lekarzepowiedzieli, że najgorsze minęło w nocy. Tak się o ciebie bałem, gdy maszyna zaczęła piszczeć. Nie darowałbym sobie, że kobieta, którą kochałem umarła, umarła przeze mnie. Zabił bym się najgorszym sposobem.
Nie mogłam powiedzieć mu, że z nami koniec...
- Diego...kocham Cię także, lecz sądzę, że dzieję się to zbyt szybko. Gdy tylko wyjdę ze szpitala pójdziemy na naszą randkę. Będziemy to robić małymi krokami. Półtora roku temu zerwałam z Miquelem, moim eks chłopakiem. Od tamtej pory ni wierzyłam w miłość. Ty to zmieniłeś. Ale to absurdalne, by w 2 dni zaprosić dziewczynę na randkę. - powiedziałam
- Czemu? Ja zakochałem się w tobie w pierwszej minucie ujrzenia Ciebie. Rozumiem, masz rację. Nie będą te małe kroczki. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.
*4 dni później (po wyjściu ze szpitala)*
- Diego, przyjedziesz po mnie?
- Tak, oczywiście. Tej randki nie zapomnisz do końca życia. Będę za 6,8 minut.
- OK. Całuję. - zakończyliśmy rozmowę.
Nie oficjalnie, ale naprawdę jesteśmy parą. Ja i Diego. Hmm...     - Clari + Diego = hmm... Clariego?
- Dielari. - stała osoba obok mnie z różą w ręku.
-  Diego. Już jesteś. To jedziemy, tak?
- Tak. Pięknie dziś wyglądasz.- powiedział i wręczał mi różę. - Jedna róża, dla drugiej róży.
- ojej...przestań lepiej lizusie, jedźmy.
Gdy schodziłam ze schodów lekko zachwiłam.
- Clari! Nic ci nie jest? - zapytał Diego
- Nie, głowa mnie tylko boli. - odpowiedziałam.
- Doktor mówił, że powoli będziesz dochodzila do siebie, POWOLI..
Siedliśmy do mojego auta i po
10 minutach byliśmy na miejscu.
Ja poszłam do toalety, a Diego zamawiał kolację.
Gdy wyszłam poczułam sie jeszcze gorzej. Podchodziłam do stolika zajętego przez Diego a tu nagle upadłam. Straciłam równowagę.
Jedyne co słyszałam po tym to karetka.
_________________________
Ta oto podszedł 6
rozdział. :)
Przepraszam, jeśli napisałam drobne błędy, ale pisze to o 23:50 :*
Dobranoc ;)